Dziś postanowiłem poruszyć temat, o którym boję się mówić nawet rozmawiając z przyjaciółmi, a dokładniej temat bliskich osób, które umarły. Temat, za którym się nie przepada, o którym się nie rozmawia, bo nie chce się sprawić rozmówcy przykrości. Ale przecież śmierć niczego nie kończy, ludzie umierają tylko częściowo, bo fragmenty ich dusz nadal żyją w nas i w naszych wspomnieniach o nich. Ci, którzy umarli są w lepszym świecie (a przynajmniej mamy taką nadzieję), ale po części oni umarli po to by móc nas jeszcze bardziej wspierać. Myślę, że najłatwiej będzie wam to zrozumieć, gdy napiszę to w formie opowiadania...
Carl przebudził się zlany potem, prawie natychmiast usiadł na skraju łóżka skrywając twarz w dłoniach, a łokcie opierając o kolanach. Siedział tak przez prawie pięć minut, w końcu jednak ochłoną i spojrzał na zegarek.
Jest po czwartej, nie opłaca mi sie wracać do wyrka na niecałą godzinę...- pomyślał i westchnął
Gdy tak siedział w ciszy i mroku swojego mieszkania, go łowy napływały mu wspomnienia, wspomnienia chwil spędzonych z ukochaną, chwil tak bardzo wesołych. I nagle wszystko się urwało, a raczej zostało zakończone przez wspomnienie wypadku samochodowego.
- To wszystko moja wina, jakbym wybrał objazd i nie śpieszył się tak do twoich rodziców, to może żaden pijak by w nas nie wjechał i ty nadal byłabyś ze mną...- szepnął i poczuł jak łzy napływają mu do oczu, pozwolił im płynąć, tu w ciemności nie miały większego znaczenia. Nagle poczuł muśnięcie na swoim ramieniu. Jadnak zapewniał się podświadomie, że to najprawdopodobniej powiew wiatru. Wstał i po raz kolejny spojrzał na zegarek, nieśpiesznym, można powiedzieć ospałym krokiem ruszył do łazienki. Zapalił światło i nachylił się nad umywalką. Nabrał w dłonie wody i przemył nią twarz, spojrzał w lustro i zastygł. Przez ułamek sekundy miał wrażenie, jak widział swoją zmarłą narzeczoną, która stoi tuż za nim i się do niego uśmiecha. Po chwili westchnął.
- Niestety, to tylko nocna mara...- szepnął i skończył poranną toaletę. Dzień mijał mu jak zwykle, jako asystent szefa jednego z działów firmy, która produkuje gry komputerowe Carl miał zazwyczaj sporo pracy i nie raz dziękował za to Bogu, bo gdy pracował, to nie myślał o Elizabeth. Jednak, nawet w pracy zdarzały się momenty, w których jego myśli uciekały do wspomnień o zmarłej. Tego dnia znów tak się stało, Carl właśnie sprawdzał zapis silnika gry, praca nie była zbyt skomplikowana i jego myśli znów uciekły ku ukochanej, wtem poczuł jakby ramiona oplatały mu się wokół szyi a z długie, kobiece włosy opadają mu na kark i plecy. Jednak, gdy się rozejrzał nikogo nie było w jego biurze. Carl wrócił do pracy ze smutkiem, bardzo brakowało mu ukochanej. jak zwykle skończył pracę dość późno, ludzie uważali, że był wykorzystywany przez szefa, ale jemu to nie przeszkadzało, w końcu i tak nie miał do czego wracać. Parking, na którym Carl dziś zaparkował swój samochód leżał dwie ulice od biura. Nasz bohater w zamyśleniu szedł rzeczonymi ulicami, znów wspominał ukochaną. Nagle poczuł, jakby ktoś ścisnął jego dłoń, zatrzymał się i tuż przed nim przejechał samochód.
- Mogłem zginąć... może tak było by lepiej?- znów szepnął, gdy powrucił do domu, jeszcze godzinami leżał w łóżku wpatrując się w ciemność i rozmyślając o ukochanej, miał wrażenie, że to ona uratowała mu dziś życie i że mimo swojej śmierci, Elizabeth czuwa nad nim jak dawniej...
Mam nadzieję, że pomogło wam to zrozumieć że ludzie nigdy do końca nie umierają i tak naprawdę rozpacz w przypadku śmierci kogoś bliskiego jest niewskazana, choć nad jego grobem warto zapłakać. Tak wiem, pewnie zrodziłem więcej pytań niż odpowiedzi... ale może jednak komuś pomogłem?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz